Prosta walka z rakiem
Przeciętny Amerykanin zjada w ciągu swojego życia 21 krów, 14 owiec, 12 świń, 900 kurczaków oraz ponad 300 kg zwierząt wodnych i ptactwa.
Ustosunkowując się do odkryć naukowych, Amerykańskie Towarzystwo Rakowe ogłosiło następujące zalecenia, których przestrzeganie znacząco obniżało ryzyko zachorowania na nowotwór: dieta bogata w owoce, warzywa i produkty pełnoziarniste, a z drugiej strony pozbawiona pokarmów wysokotłuszczowych pochodzenia zwierzęcego oraz odpowiedni program ćwiczeń fizycznych i utrzymywania prawidłowej masy ciała. Zalecono także całkowite odstawienie alkoholu oraz ograniczenie jego spożycia. Nie mówiąc o tytoniu.
Mięso zabija
Rekomendacje te mają silne wsparcie w dowodach naukowych. Oto kilka tylko przykładów dotyczących spożywania mięsa: badanie 35 tys. kobiet ujawniło, że te z nich, których dieta obfitowała w tłuszcze pochodzenia zwierzęcego, w szczególności z hamburgerów, miały dwukrotnie zwiększone ryzyko rozwinięcia nowotworu węzłów chłonnych. Norwescy mężczyźni jedzący wysoko przetworzone mięso znacznie częściej zapadali na nowotwór jelita grubego. Prowadzone przez 14 lat wśród Szwedów płci męskiej badania dowiodły związku między spożywaniem mięsa, szczególnie wołowiny i jagnięciny, a częstszym występowaniem raka jelita grubego. Kobiety, których główny posiłek w ciągu dnia składał się z mięsa (wołowiny, wieprzowiny lub jagnięciny), były 250-krotnie bardziej narażone na nowotwór jelita grubego niż te kobiety, które jadły mięso rzadziej niż raz w miesiącu. Wykryto również współzależność między agresywnością raka jajnika a ilością spożywanego mięsa lub jaj.
Bóg zaprojektował ludzkie ciało i stworzył dla niego pokarm [1], ale człowiek przyzwyczaił się do jedzenia tego, co mu po prostu smakowało, wskutek czego długość ludzkiego życia skurczyła się, a choroby rozpowszechniły. Tak było również w przypadku raka.
W 1991 roku grupa naukowców opublikowała w „American Journal of Epidemiology” raport na temat pewnego rodzaju żywności, której spożywanie dwa razy dziennie zmniejszało ryzyko raka płuc o 14%. Jaka to grupa pokarmów? Owoce. W przypadku innego rodzaju żywności wykazano zmniejszenie zapadalności na raka gruczołu krokowego o 40% oraz na raka trzustki o 50%. Chodzi o warzywa strączkowe, pomidory i suszone owoce.
I jeszcze jedno ciekawe odkrycie. Beta-karoten stosowany jako suplement diety zwiększał ryzyko śmierci wśród palaczy o 18%. Tak więc osobom palącym odradza się jego przyjmowanie, ale jeśli beta-karoten pobieramy wraz z naturalnymi pokarmami, na przykład w morelach i marchwi, działa on korzystnie.
Jakie są konsekwencje traktowania mięsa jako głównego składnika posiłków? Organizm takiej osoby pobiera mniej błonnika, a więcej tłuszczu zwierzęcego, hormonów, wirusów i związków chemicznych, takich jak aromatyczne węglowodory policykliczne. Istnieje też ryzyko przedwczesnego dojrzewania i otyłości. Wystarczy porównać to z dietą roślinną bogatą w fitosubstancje, błonnik, witaminy A i C oraz wiele innych dobroczynnych elementów, a przy tym pozbawioną tłuszczu zwierzęcego, by dojść do prostych wniosków.
W roku 1992 dowody na dobroczynny wpływ diety roślinnej stały się tak mocne, że czasopismo „Nutrition and Cancer” oznajmiło, że ludzi jedzących dużo warzyw i owoców dotyka dwukrotnie mniejsze ryzyko zachorowania na raka niż tych, u których spożycie warzyw i owoców jest niskie. Witaminy A i C (zawarte głównie w pokarmach roślinnych) od dawna wiązano z dobrym zdrowiem.. W roku 1986 „American Journal of Clinical Nutrition” zamieścił na swoich łamach artykuł, z którego wynikało, że osoby z grupy wiekowej powyżej 65 lat, które spożywały dużo żywności bogatej w witaminy A i C, cechowały się umieralnością na poziomie 30% grupy, która spożywała takich pokarmów mało. Dotyczyło to zarówno umieralności ogólnej, jak i tej spowodowanej rakiem.
Ruch leczy
Dlaczego Bóg umieścił Adama i Ewę w ogrodzie i polecił im się nim zajmować (2)? Wiedział, że ludzie potrzebują wysiłku fizycznego.
Ruch, ćwiczenia fizyczne zmniejszają ryzyko raka. Dowiodły tego badania, które oceniały zależność między rakiem piersi a wysiłkiem fizycznym. Jedno z badań wykazało, że nawet 12-letnie dziewczynki, które ćwiczyły fizycznie, miały mniejsze ryzyko zachorowania na raka piersi w przyszłości niż te, które nie ćwiczyły.
Badania, które objęły ponad 17 tys. absolwentów Harvardu, ujawniły, że te osoby, które w młodości i wieku średnim miały nadwagę, wykazywały większe ryzyko zachorowalności na raka jelita grubego – z wyjątkiem tych, które były aktywne fizycznie. Stwierdzono również, że mniejsze ryzyko zachorowania na raka płuc w grupie palaczy papierosów dotyczy osób o największym poziomie aktywności. Naukowcy doszli do wniosku, że aktywność fizyczna znacznie zwiększa odporność organizmu.
W badaniu, które objęło około 86 tys. pielęgniarek, wykazano, że regularny wysiłek fizyczny zmniejsza raka jelita grubego prawie o połowę. Im dłuższy czas spędzony w pozycji siedzącej, tym wyższe ryzyko raka jelita grubego i odbytnicy.
Dlaczego wysiłek fizyczny pomaga zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka? Zwykle zapobiega nadwadze, a nadwaga związana jest z rakiem. Wysiłek poprawia insulinowrażliwość organizmu. Ludzie ćwiczący fizycznie zazwyczaj jedzą więcej owoców i warzyw, co przyspiesza pracę jelit, dzięki czemu substancje rakotwórcze mają kontakt z jelitem przez krótszy czas. Wysiłek zmniejsza również wywarzanie estrogenów, których wysoki poziom lub długi czas oddziaływania na organizm sprzyja rozwojowi raka piersi.
Gwóźdź do trumny
Palacze są na przegranej pozycji. Zmiana diety i ruch nie uczynią w ich życiu cudu, jeśli wciąż będą się zaciągać dymkiem. Przed nimi więc dodatkowa bitwa: pokonanie nałogu. Medyczne skutki palenia tytoniu są pierwszoplanowym problemem zdrowotnym Stanów Zjednoczonych, zbierając żniwo ponad 450 tys. zgonów rocznie. Wynika z tego, że tylko w USA miesięcznie gaśnie ponad 37 tys. istnień ludzkich, 1230 dziennie, 51 w ciągu każdej godziny i prawie jedno co minutę. Tak jakby tygodniowo rozbijało się 747 dżambo dżetów i nikt z pasażerów nie przeżyłby katastrof.
Perspektywa cierpień związanych z długą, bolesną i terminalną chorobą taką, jak rozedma płuc lub rak, jest przerażająca. Choć najpowszechniejszym rakiem wywołanym paleniem jest rak płuc, nie można zapominać, że istnieje również rak wargi, jamy istnej, gardła, krtani, przełyku, żołądka, wątroby, trzustki, jelita grubego i pęcherza. Istnieje ryzyko choroby serca i udaru mózgu. Ocenia się, że palenie jest czynnikiem sprawczym do 40% zgonów w przebiegu choroby niedokrwiennej serca w Stanach Zjednoczonych, a także 15% z około 150 tys. zgonów z powodu udarów mózgu. Ryzyko zakrzepowo-zrostowego zapalenia naczyń (choroba Buergera) zwiększa się dziesięciokrotnie w przypadku palaczy, a prawdopodobieństwo pęknięcia tętniaka aorty brzusznej wzrasta od dwóch do pięciu razy.
Jak widać, koszt zdrowotnych konsekwencji palenia jest niepoliczalny. Wykracza daleko poza chorobę. Pomimo o kompanie tytoniowe zarabiają ponad 50 miliardów dolarów rocznie kosztem agonii, których są sprawcami!
Uzdrawiający cud bliskich relacji
W swojej książce „Love and Survival” dr Dean Ornish, znany z sukcesów w leczeniu chorób serca, pisze o potężnym wpływie miłości i bliskości na proces leczenia: „Nie znajduję w medycynie innego czynnika leczniczego, który miałby większy wpływ na jakość życia, rzadsze występowanie chorób i przedwczesnej śmierci z jakiejkolwiek przyczyny, niż miłość, która przewyższa pod tym względem wpływ diety, niepalenia papierosów, ćwiczeń fizycznych, predyspozycji genetycznych, leków i chirurgii”. Dalej mówi o tym, że osamotnienie i izolacja zwiększają prawdopodobieństwo podjęcia przez nas szkodliwych działań, takich jak palenie papierosów i nadmierne jedzenie; podwyższają także ryzyko przedwczesnej śmierci i rozwinięcia się pewnych chorób; ostatecznie odbierają nam radość życia. „Mówiąc w skrócie – zauważa Ornish – wszystko, co wzmaga izolację, często prowadzi do chorób i cierpienia; wszystko zaś, co buduje uczucie miłości i bliskości, więzi i współuczestnictwa, ma potencjał leczniczy”.
Badania przeprowadzone na University of Califrnia w mieście Irvine potwierdzają tę tezę. Stwierdzono, że samotność i brak emocjonalnego wsparcia mogą spowodować trzykrotny wzrost ryzyka rozwinięcia się choroby serca, podczas gdy obecność i emocjonalna pomoc chociaż jednej osoby wystarcza, żeby to ryzyko zredukować! W walce z każdą chorobą, włączając w o raka, bliskie i ciepłe relacje z ludźmi, silne wsparcie najbliższych oraz optymistyczne nastawienie działają jak środki odpornościowe.
Niewykluczone, że profilaktyka zdrowotna, a także wspomaganie procesu leczenia to powody (jedne z wielu), dla których Bóg nakazał pielęgnację tego typu relacji – wejście w ból i żal drugiego człowieka, wspólne niesienie ciężarów. Apostoł Paweł mówił: „Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy” (3). „O, jak dobrze i miło, gdy bracia w zgodzie mieszkają!” – woła psalmista Dawid (4). A Hiob dodaje: „Strapionemu należy się życzliwość od przyjaciela, choćby nawet zaniechał bojaźni Bożej” (5).
Rick Warren tak ujął to w swojej książce „The Purpose Driven Life”: „Najbardziej potrzebujemy siebie nawzajem w chwilach głębokiego kryzysu, żalu i zwątpienia. Gdy okoliczności przygniatają nas tak, że nasza wiara chwieje się, wtedy najbardziej potrzebujemy wierzących w nas przyjaciół. Potrzebujemy małej grupki oddanych osób, które zachowają w nas wiarę w Boga i pomogą nam przetrwać zły czas”. A często pokonać chorobę.
Opr. K.S.
[Opracowano na podstawie Kay Kuma, Zdrowi na co dzień, Warszawa 2007].
[1] ”Rzekł Bóg: Oto daję wam wszelką roślinę, wydającą nasienie na całej ziemi i wszelkie drzewa, których owoc ma w sobie nasienie: niech będzie dla was pokarmem! (Rdz 1,29). Bóg pozwolił na jedzenie mięsa po potopie, gdy brakowało owoców, warzyw, orzechów i zbóż. Ta druga dieta okazała się jednak znacznie gorsza, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że długość życia ludzi drastycznie spadła. (2) Zob. Rdz 2,15. (3) Ga 6,2. (4) Ps 133,1. (5) Hi 6,14.